poniedziałek, 7 kwietnia 2014

8.




~*~



Wysiadłam z jego samochodu trzaskając z całej siły drzwiami. Jak on mógł !? Myślałam że jest inny, że nie jest z niego taki dupek na jakiego wygląda. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Bezpieczna, chcę spać tak długo na ile mi życie pozwoli. Nagle do moich uszu dobiega dźwięk otwieranych się drzwi. Przyśpieszyłam, nie chcę już go nigdy więcej widzieć. Mój nadgarstek został opleciony jego silną dłonią, aż mnie odrzuciło kiedy mnie zatrzymał. Zmarszczyłam brwi, kiedy pociągnął mnie do siebie. Popatrzyłam się na niego z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Miał ciężki oddech, jego klatka unosiła się ciężko i tak samo opadała. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i od razu zauważyłam jego rozszerzone źrenice. Na mojej skórze zaczęła formować się gęsia skóra, spowodowana iż jestem tak blisko tego chłopaka o niebezpiecznie pięknych zielonych oczach. Niebezpiecznie ? Tak, tylko dla mnie i każdej innej dziewczyny na świecie.
 Chłopaka, który myśli że może robić wszystko co chcę. A czym bardziej bawić się uczuciami dziewczyn. 
- Czego jeszcze chcesz ode mnie? - Poczułam jak jego klatka zaczęła wibrować od charakterystycznego pewnego siebie śmiechu - Nie śpieszy Ci się przypadkiem !? - Chłopak, zamknął oczy i ciężko wypuścił powietrze. 
Również zamknęłam oczy, mocno je zaciskając by się uspokoić. Nie jestem odważna, to tylko chwila, tylko chwilowy przypływ adrenaliny. Nigdy nie byłam w stanie komuś się sprzeciwić, a raczej zawsze byłam posłuszna z grzeczności.
Gdy zaczęłam odliczać od dziesięciu coś, a raczej ktoś mi przerwał. Harry przywarł swoje idealnie różowe usta do moich namiętnie się wpijając. Błaga swoim językiem bym go wpuściła, ale próbuje się opanować. Kurwa, pierdole to. Poddałam się, wpuściłam jego niesamowity język, dając mu okazje zapoznać się z moim. Moje ręce pod chwilą braku opanowania, owinęły się wokół jego szyi mocniej do siebie przyciągając, chcę go poczuć bardziej. Wzdrygnęłam, kiedy jego ręce powędrowały na moje pośladki ściskając, dodając naszemu pocałunkowi jeszcze więcej pikanterii. Kurwa, jestem tak cholernie słaba. 
Ledwo co oddaliłam swoją twarz od jego, patrząc jakbyśmy popełniali największy błąd w swoim życiu. Przecież to nie miało miejsca się stać. Kiedy jego twarz zaczęła znów się niebezpiecznie zbliżać do mojej, odchyliłam się bardziej do tyłu.
- Nie. - Pokręciłam głową.
- Jedź ze mną! - Powiedział błagalnym tonem.
- Proszę? 
- Jedź ze mną na wyścigi. - Nie mogę z nim jechać, nie mogę się tam pojawić za duże ryzyko iż może znaleźć się tam policja, a wtedy już po mnie.
- Nie. - Pokręciłam przecząco głową, na co zmarszczył brwi.
- No to cześć. - Zaczął zmierzać do samochodu, zostawiając mnie samą z tym uczuciem chłodu, gdzie były jego ręce.
Odjechał. Odjechał kurwa mać! Zostawiając mnie samą, teraz zrozumiałam że tak naprawdę mnie wykorzystał, pobawił się i zostawił. Nie wiem co zrobić ze sobą, kiedy jestem przy nim wszystkie moje prawa znikają. 

Usiadłam na schodkach od ganku. Przecież nie mam klucza, a Zayna i Beth nie ma. Teraz by był idealny czas do odrobienia pracy domowej, lecz mój plecak został u Harrego w aucie. Świetnie, gratulacje głupoty Adel. 


Nie sądzę, że możecie wybrać w kim się zakochacie, kto weźmie kawałek waszego serca, odchodząc. Jeśli ktoś miałby mnie zapytać, nie sądzę, by mój wybór padł na Harry’ego Styles’a i nie sądzę, by on wybrał mnie. Ale siedząc tu i wracając do wspomnienia sprzed paru chwil, kiedy jego usta napotkały moje, nie mogę o nim zapomnieć. Nie mogę go wyrzucić z głowy.

~*~

Siedzę już tu od dobrych trzech godzin. Aż za przeproszeniem dupa mi zdrętwiała. Beth ma wrócić naprawdę późno, a Zayn sama nie wiem. Pod dom podjechało czarny Land Rover, po czym jakiś dość przypakowany brunet wyszedł z niego. Schowałam twarz w ręce błagając żeby tu nie podszedł.
- Egh. - Brunet odchrząknął, więc podniosłam swoją głowę odnajdując jego niebieskie oczy.
- Taak? Jeśli się zgubiłeś to nie licz na pomoc. - Burknęłam.
- Raczej znam to miasto jak swoją kieszeń. - Poklepał się po obcisłych jeansach. - Jestem Lou. - Przysiadł koło mnie.
- Cześć Lou. - Przewróciłam oczami.
- Witam Adelajdo. - Odrzekł z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co? Zaraz.. Skąd znasz moje imię ? - Zmarszczyłam swoje brwi. Przecież nie przedstawiałam się... Chyba wariuje...
- Harry mnie przysłał sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. - Cooo? Moje oczy się rozszerzyły z zaskoczenia. - Chyba jesteś jego kolejną zabawką. 
- Nie jestem! Znam go od dziś, a po za tym mój kuzyn nigdy by się na to nie zgodził.. - Skłamałam. Jego głos rozniósł się po podwórzu, na którym zapadał wieczór. 
- Może Stylesa okłamiesz, ale mnie nie. Wiem że nie jesteś rodziną z Zaynem i wiem też że ... - Zawahał się, a moje pięści zacisnęły się z całych sił.
- No dokończ. - Szepnęłam, byłam o krok od zalania się łzami. Chłopak milczał i patrzył na mnie z litością, a moje pięści się jeszcze mocniej zacieśniły, jakby było to w ogóle możliwe. 
- Wiem że siedziałaś. - Powiedział chłodno. Po moich rękach zaczęła cieknąć czerwona ciecz, po czym skapywała na schodki.
- Co ty robisz !? - Odezwał się wściekły chłopak. Po moich policzkach popłynęły pierwsze łzy. Ku mojemu zaskoczeniu objął mnie mocno. Potrzebowałam kogoś w tej chwili. 
Po kilku minutach w ciszy, przerywającej mój szloch poczułam że moje ciało się unosi. Lou podniósł mnie zmierzając w kierunku swojego samochodu. Moja twarz nadal była przyciśnięta do wycięcia koło szyi. 
- Gdzie jedziemy ? - Szepnęłam, kiedy wsadził mnie na fotel. 
- Harry bardzo martwi się o ciebie i nie może się uspokoić, a fakt iż nie masz komórki i nie może się z tobą skontaktować jeszcze bardziej go dobija. Muszę Cię tam zawieźć, bo musi się skupić na wyścigu, a nie na rozmyślaniu twoją osobą. 
- Nie chcę tam jechać. - Zaczęłam grymasić.
- Ten wyścig jest bardzo ważny dla nas wszystkich. Proszę nie rób scen. - Odpalił auto.

~*~


    Obudziły mnie głośne wiwatowania: HARRY ! HARRY! 
    Nawet nie wiem kiedy usnęłam, czułam że auto stoi w miejscu i nikogo przy mnie nie ma. Wyślizgnęłam się z samochodu, który stał na poboczu. Dookoła mnie widniał krajobraz pięknego zielonego lasu. Dalej był tłum ludzi otaczającego kogoś, gratulując i ekscytując się. Gdy spojrzałam w prawo zobaczyłam jedną z dziewczyn, które dziś tańczyły na sali. Bardzo ładna i wyzywająca dziewczyna zaczęła kierować się w stronę tłumu. 
     Bez wielkiego trudu poruszała się z gracją na wysokich czerwonych szpikach. Kiedy podeszła do tłumu, zaczął jej automatycznie robić przejście, jak mniemam  do zwycięzcy. Przez chwilę widziałam jego roześmianą twarz. Czarno włosa oblizała usta, po czym zaczęła namiętnie okładać go pocałunkami. Harry nawet nie odepchnął ją, natomiast zaczął ją przyciągać i zachłannie oddawać pocałunki.

    Nie wiem czemu ale czułam się zdradzona, czułam że się rozbijam na drobne kawałeczki. Głupia co ja sobie myślałam!? Przecież idealnie wiedziałam co robi z dziewczynami nawet sam oznajmił mi to w jego samochodzie.

    - Wiem że nie możesz mi się oprzeć. - Przerwał ciszę, pewny siebie Harry.
    - Tobie ? Oj, raczej nie. - Udałam smutną.
    - Zobaczymy jeszcze. Każda w tym mieście chce mieć mnie na wyłączność i jeśli mnie spotka, po czym spędzi wspólną noc, myśli że będziemy na zawsze razem. Rzygam tymi słodkimi dziewczynkami, które tak myślą. 
    - Tsaa... Bo Harry Styles jest chłopczykiem, który kocha tak bardzo ranić biedne nastolatki. - Jego ręka powędrowała na moje udo.
    - Nie, bo Harrego Stylesa żadna nie posiądzie na wyłączność, skarbie. - Jechał ręką coraz wyżej. - Nawet ty mi się nie oprzesz. 
    - Po pierwsze bierz tą brudną łapę, a po drugie ale z ciebie dziwka. Męska dziwka.
    - Haha, dziwką to ty możesz być, ale moją. Co ty na to ? Na taki układzik. Wiesz jaki zaszczyt Cię spotyka. - Puścił mi oczko, po czym zatrzymał się pod moim domem. 
    - Zapomnij, świnia! - Otworzyłam drzwi.

    Dałam się tak łatwo wykorzystać czuje się brudna. Przecież nawet sam mnie uświadomił co robi z dziewczynami. W moich oczach stanęły łzy. Moje pięści znów się zacisnęły. 
    - Zdziwiona ? - Dobiegł mnie głos Lou, który stanął koło mnie. 
    - Nie, raczej nie. - Przewróciłam oczami i odwróciłam się twarzą do bruneta. - Wygrał, więc możesz mnie zawieźć do domu ? - Po co ja tu byłam!? Przecież miał tu swoją panią idealną, która kipiała seksem, a każdy facet ślinił się na jej widok.





    Czy ja mam napisane na czole : " chodź, zabaw się moimi uczuciami, nie przejmuj się, jakoś z tego wyjdę" ?











    ===================================

    Proszę by każda osoba, która przeczytała ten rozdział napisała komentarz. Może być to np. sama kropka. 
    Bardzo mi zależy wiedzieć ile osobom podoba się : 
    Samotność nie boli, prawda?


    Chcę wiedzieć dla kogo pisze. 

    Zapraszam do pozostałych opowiadań mojego autorstwa !