piątek, 6 czerwca 2014

18.

Przez całe moje ciało przeszły ciarki. Nadal nie wiedziałam z kim mam do czynienia, albo jednak wiedziałam. Na pewno z mężczyzną, który chce zemsty. Odruchowo spojrzałam znów na drzwi, którymi weszłam przed chwilą.
- Usiądź koło mnie. Nie bój się. -odezwał się dziwnie miło. Ruszyła w jego kierunku,po chwili niepewnie zasiadłam na czerwonym krześle barowym. Moje serce zamarło, gdy zobaczyłam jego twarz. Niebieskie oczy, brązowe krótkie włosy i ten chytry uśmieszek. Wiedział co chce zrobić. Miał już cały plan zapewne w głowie. Jak będzie mnie torturował i przyjdzie mi powolna bolesna śmierć, a może będzie całkiem na odwrót. Za chwilę wyciągnie ze swoich spodni pistolet i przyłoży do głowy zimną lufę, mówiąc mi dobranoc zastrzeli. Nie jestem pewna, co ten chory człowiek ma w tej chorej głowie. 
- Dużo o tobie myślę.. - znów ten jego zwycięski ton, wie że nade mną góruje. Góruje gdyż się go boje, a strach to samobójstwo. 
- O-o mnie ? - zapytałam niepewnie, albo może za jąkałam. Chcę być silna, nie chcę pokazywać swojego strachy. No ale kurna trochę ciężko jak wiem że za chwilę umrę. 
- Tak. O tobie Adelaido Kane. Jesteś bardzo piękną kobietą.. - nagle przerwała mu
- Chyba nie w ten sposób o mnie myślałeś .
- Nie, raczej nie w ten. Bardziej w sposób hmm... jakby tu to określić... - zamyślił się na chwilę, więc wykorzystałam ten czas.
- Tego się nie da określić. Po prostu myślałeś jak mnie zabić.
- Dokładnie. -uśmiechnął się
- Psycho... - nie zdążyłam dokończyć bo w mgnieniu oka zostałam przygwożdżana do baru. Moja twarz była na mokrym od alkoholu blacie, a ręka zablokowana przez stalowy uścisk mojego wroga. Jego wargi zetknęły się z moją gorącą szyją. Poczułam że znów ten nie przyjemny dreszcz mną zawładną, gdy lekko ją pocałował. 
- Nazywam się Max. Nie pozwalaj sobie. - po tych słowach odsunął się i ponownie zajął swoje miejsce obok. Pomasowałam obolałą rękę.
- Co Ci się stało ? Komu podpadłaś ? - wskazał na moje siniaki i zeszytą ranę na głowie.
- Wypadek, co Cię to interesuję. Jak przed chwilą zrobiłeś mi kolejnego. - splunęłam w jego stronę.
- Wierzysz w niebo ? - zmienił znienacka temat.
- Daj już sobie spokój. Zabij mnie. 
- Pytam poważnie! - uniósł się
- Na pewno tam nie trafisz... 
- A ty ?
- Nie.
- A Beth ? - uśmiechnął się chytrze
- Trafi tam, ale nie teraz. Nie może. -  nagle moje oczy zaczęły piec
- Mam inny plan dla ciebie..
- CO?! 
- Nie zginiesz, to nie zrekompensuje mi śmierci mojego brata. Zginie ktoś Ci bliski. Może ona, a może ktoś inny. Długo Cię szukałem. I w końcu udało mi się pozbierać parę informacji o tobie. Jak myślisz czy ten chłopczyk z loczkami wie o tobie wszystko czy może zginie nie wiedząc nawet za co. 
- NIE! Nie kurwa ! Nie zgadzam się ! Powiedziałeś że ja zginę, że nikt nie ucierpi jak tu przyjdę - Chłopak gwałtownie wstał i chwycił skrawek mojej bluzki zrzucając mnie z krzesła. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanął.. o nie... Harry.
Usłyszałam cichy chichot, a Max w jednej chwili wyciągnął spluwę ze spodni kierując w moją stronę. 
- Co się tu dzieje ?! - Wrzasnął przerażony Styles
- Harry proszę odejdź stąd! Uciekaj ! - zaczęłam płakać
- Może się zabawimy.
- Zostaw ją! 
- Mam dla ciebie zadanie kochaniutki, jeśli zależy Ci na niej zrobisz to co Ci każe. Inaczej będziesz ruchać pomnik... - przełknęłam głośno ślinę