niedziela, 3 sierpnia 2014

20.

Odkąd wyszliśmy z baru nie zamieniłam ani słowa ze Styles`em. To co robi z jednej strony jest szlachetne, a z drugiej głupie. Nie można od tak, obrabować banku. Nie widzę tego kolorowo, a przynajmniej nie dla mnie. Szliśmy przed siebie, cały czas prosto od ponad godziny. Co teraz? Gdzie pójdziemy? Musimy się trzymać blisko siebie. Kiedy tak rozmyślam o sobie, to najlepiej dla mnie i całego świata było by jakbym znikła, albo w ogóle się nie pojawiła. Usłyszałam dźwięk dzwonka komórki Styles`a. Chłopak ani razu się nie odezwał, może tylko przytakiwał. Nagle się rozłączył, a jego ręka niebezpiecznie zaczęła drgać. 
- Co się dzieje ? - wydusiłam w końcu z siebie głos, chłopak przełknął ciężko ślinę przez gardło - powiedz mi.. proszę - wyczuwałam że to coś złego. Pierwszy grzmot, deszcz lunął
- Nie żyje... - wypowiedzenie tych słów, sprawiło mu ogromny ból. Ale nie tak ogromny jak mi - schrońmy się tu - zignorowałam słowa zielonookiego, szłam cały czas przed siebie. Cieszę się że pada deszcz, nie widać tych wszystkich łez, które uciekają jak szalone z moich oczu.
- Adel ! Chodź tu ! - wrzasnął w moją stronę. Wiem co czuje, wiem że nie chcę kolejny raz za mną biegnąć. Zatrzymywać mnie i usiłować przekonać że zostanę.
Biegnę. Krok po kroku. Ślad za śladem. Słyszę że jest tuż za mną.
- ADEL!
Raz...
- STÓJ! 
Dwa..
- KOCHAM CIĘ! Nie zostawia..
Trzy.
- Zamknij się! Myślisz że jak powiesz mi jak bardzo mnie kochasz to zostanę?! Jesteś w błędzie. Nigdy nie zostanę. Nie pójdziemy na studia, nie weźmiemy ślubu, nie założymy rodziny, nie zestarzejemy się razem. Ja nie wiem czy przeżyje kolejne godziny na tym świecie. Całe moje życie to jedno wielkie nie. Styles ja umieram! - chłopak nic nie powiedziałam, kiedy podeszła pocałowałam go w usta, bez wzajemności. Patrzył się na mnie. Patrzył jak odchodzę. 



~*~


Dwa dni później...

Wysiadłam na dworcu. Nie wiem czy to jest/był błąd że tu wróciłam po tylu latach. Wiem jedno... musiałam się pożegnać.

Podjechałam pod biały ładny domek. Wyglądał jakby mieszkała w nim szczęśliwa rodzina. Zauważyłam dwie pięcioletnie dziewczynki na podwórku, które bawiły się skakanką. Czy ja dobrze trafiłam ? Spojrzałam jeszcze raz na adres, który miałam zapisany na ręce. Gdy przy dziewczynkach pojawiła się kobieta w jasnych blond włosach, wiedziałam że to ona. Że ją znalazłam. Podeszłam bliżej, zauważyła mnie. Kobieta, przestraszona że skrzywdzę jej dzieci rozkazała dziewczynką wejść do domu i pobawić się w pokoju. Po chwili szła w moją stronę.
- Po co wróciłaś ? - zapytała stanowczo
- Kim są te dzieci ? - zignorowałam jej pytanie, moją uwagę przykuła dziewczynka, która wybiegła z domu.
- Mamo... - piękna brązowowłosa pięciolatka mówiła do swojej mamy, ale wpatrywała się we mnie
- Cześć malutka, jak masz na imię ? - skierowałam swoją dłoń ku małej
- Adelka - uchwyciła mnie, a mnie zamurowało
- Wracaj Adelajdo do domu. - rozkazała mojej imienniczce
Cisza. Słychać szczekanie psa, sąsiada. Dziecinne śmiechy. Serce kobiety z na przeciwka.
- Wynoś się stąd! 
- Mamo.. Chciałam Ci tylko powiedzieć że...









========================================================================


Przepraszam zawaliłam to.
Jest to przed ostatni rozdział.
Nie mam weny do moich obecnych opowiadań.
Od paru dni piszę opowiadanie. Nowe opowiadanie. " KRZYK W CISZY " --- > Oczywiście że o Harrym S. który jest wampirem. :D

Chcecie bym je zaczęła publikować ?
Mogę wam obiecać że będzie bardziej dopracowany. Rozdziały będą regularnie wstawiane. Długie.


CZEKAM NA ODPOWIEDŹ W KOM.

piątek, 13 czerwca 2014

19.

- Czego chcesz ? - moje serce się zatrzymało, czy Styles był naprawdę taki głupi by się zgodzić temu idiocie?! 
- Harry nie! Nie zgadzam się. To są moje problemy! - wrzasnęłam do chłopaka, przez co mężczyzna za mną mocniej przycisnął lufę do mojej głowy.
- Ty się zamknij, a ty Harry pomożesz mi. - powiedział tym swoim obleśnym tonem.
- Zgadzam się na wszystko, ale ją wypuścisz. - wskazał na mnie. Usłyszałam zaś jego chytry śmiech.
- O nie, nie. Adel zostaje z nami. Będzie nam potrzebna.
- W czym...

~*~

Siedzieliśmy wszyscy razem przy barze. Byłam po środku. To było nie dorzeczna i nie do wykonania tego co chciał sprawca moich problemów. Najgłupsze, a zarazem najgorsze to jest że Styles na wszystko się godzi. Bez żadnych przemyśleń. Nie wierze że mu tak na mnie zależy. Coś musi być na rzeczy.
- A nie mogę na przykład dać tych pieniędzy? - zapytał Harry z nadzieją.
- Nie. - odpowiedział krótko.
- Ile mamy czasu ? 
- Nie wiem. Jak będzie ten moment zadzwonię do was.
- Pewny jesteś Harry że chcesz to zrobić ? Nie musisz. - powiedziałam na jednym wdechu. 
- Tak. - odpowiedział nawet nie patrząc się na mnie.
- Napiszę do was. A spróbujcie coś zrobić, a mam niespodziankę w zanadrzu. - zagroził. 
- Nie wszystko będzie dobrze.
- Styles, obrabowanie banku nie jest dobre... - wydusiłam z siebie.

_____________________________
Przepraszam że taki, krótki ale pisałam na telefonie i nie mam pojęcia czy jest w miarę czy nie... Jutro będzie następny, dłuższy. :)

piątek, 6 czerwca 2014

18.

Przez całe moje ciało przeszły ciarki. Nadal nie wiedziałam z kim mam do czynienia, albo jednak wiedziałam. Na pewno z mężczyzną, który chce zemsty. Odruchowo spojrzałam znów na drzwi, którymi weszłam przed chwilą.
- Usiądź koło mnie. Nie bój się. -odezwał się dziwnie miło. Ruszyła w jego kierunku,po chwili niepewnie zasiadłam na czerwonym krześle barowym. Moje serce zamarło, gdy zobaczyłam jego twarz. Niebieskie oczy, brązowe krótkie włosy i ten chytry uśmieszek. Wiedział co chce zrobić. Miał już cały plan zapewne w głowie. Jak będzie mnie torturował i przyjdzie mi powolna bolesna śmierć, a może będzie całkiem na odwrót. Za chwilę wyciągnie ze swoich spodni pistolet i przyłoży do głowy zimną lufę, mówiąc mi dobranoc zastrzeli. Nie jestem pewna, co ten chory człowiek ma w tej chorej głowie. 
- Dużo o tobie myślę.. - znów ten jego zwycięski ton, wie że nade mną góruje. Góruje gdyż się go boje, a strach to samobójstwo. 
- O-o mnie ? - zapytałam niepewnie, albo może za jąkałam. Chcę być silna, nie chcę pokazywać swojego strachy. No ale kurna trochę ciężko jak wiem że za chwilę umrę. 
- Tak. O tobie Adelaido Kane. Jesteś bardzo piękną kobietą.. - nagle przerwała mu
- Chyba nie w ten sposób o mnie myślałeś .
- Nie, raczej nie w ten. Bardziej w sposób hmm... jakby tu to określić... - zamyślił się na chwilę, więc wykorzystałam ten czas.
- Tego się nie da określić. Po prostu myślałeś jak mnie zabić.
- Dokładnie. -uśmiechnął się
- Psycho... - nie zdążyłam dokończyć bo w mgnieniu oka zostałam przygwożdżana do baru. Moja twarz była na mokrym od alkoholu blacie, a ręka zablokowana przez stalowy uścisk mojego wroga. Jego wargi zetknęły się z moją gorącą szyją. Poczułam że znów ten nie przyjemny dreszcz mną zawładną, gdy lekko ją pocałował. 
- Nazywam się Max. Nie pozwalaj sobie. - po tych słowach odsunął się i ponownie zajął swoje miejsce obok. Pomasowałam obolałą rękę.
- Co Ci się stało ? Komu podpadłaś ? - wskazał na moje siniaki i zeszytą ranę na głowie.
- Wypadek, co Cię to interesuję. Jak przed chwilą zrobiłeś mi kolejnego. - splunęłam w jego stronę.
- Wierzysz w niebo ? - zmienił znienacka temat.
- Daj już sobie spokój. Zabij mnie. 
- Pytam poważnie! - uniósł się
- Na pewno tam nie trafisz... 
- A ty ?
- Nie.
- A Beth ? - uśmiechnął się chytrze
- Trafi tam, ale nie teraz. Nie może. -  nagle moje oczy zaczęły piec
- Mam inny plan dla ciebie..
- CO?! 
- Nie zginiesz, to nie zrekompensuje mi śmierci mojego brata. Zginie ktoś Ci bliski. Może ona, a może ktoś inny. Długo Cię szukałem. I w końcu udało mi się pozbierać parę informacji o tobie. Jak myślisz czy ten chłopczyk z loczkami wie o tobie wszystko czy może zginie nie wiedząc nawet za co. 
- NIE! Nie kurwa ! Nie zgadzam się ! Powiedziałeś że ja zginę, że nikt nie ucierpi jak tu przyjdę - Chłopak gwałtownie wstał i chwycił skrawek mojej bluzki zrzucając mnie z krzesła. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanął.. o nie... Harry.
Usłyszałam cichy chichot, a Max w jednej chwili wyciągnął spluwę ze spodni kierując w moją stronę. 
- Co się tu dzieje ?! - Wrzasnął przerażony Styles
- Harry proszę odejdź stąd! Uciekaj ! - zaczęłam płakać
- Może się zabawimy.
- Zostaw ją! 
- Mam dla ciebie zadanie kochaniutki, jeśli zależy Ci na niej zrobisz to co Ci każe. Inaczej będziesz ruchać pomnik... - przełknęłam głośno ślinę


wtorek, 3 czerwca 2014

17.

Siedzieli razem w jego sportowym samochodzie. Między nimi panowała głucha cisza. Właśnie koło nich przejechały wozy strażackie i karetka. Uciekli z płonącego mieszkania, zdążyli.
- Gdzie jedziemy ? 
- Nie wiem - odezwał się ochrypłym głosem, nie odwracając swojego wzroku z drogi.
Adelajda postanowiła już się nie odzywać. Znów wracają do początków. 
- To nie ja jestem ojcem dziecka Paulin... - popatrzył wreszcie na nią - ... to Zayn. 
- Ale czemu ... -chłopak jej przerwał
- Była impreza. Jedna głupia impreza. Jak wiesz ona się we mnie zakochała, a oni chcieli to wykorzystać. Dosypali jej do drinka coś, a potem była bardzo otwarta na ludzi. Zayn się nie mógł powstrzymać no i ... 
- Czy ona wie ?
- Że to Zayn? - pokiwałam głową potwierdzająco - Nie.
Dziewczyna siedziała w ciszy rozmyślając, o wszystkim. 
- Proszę powiedz coś.. - odezwał się Harry błagalnym tonem
- Czemu? - próbowała powstrzymać łzy
- Co czemu?
- Czemu jej ? - znowu głucha cisza. Harry głośno nabierał powietrze do swoich płuc by po chwili ciężko je wypuścić.
- Nie jestem potworem... - Adel popatrzyła na chłopaka, chwytając jego dłoń.
- Nie jesteś. Po prostu się zagubiłeś.. - Chłopak zatrzymał się z piskiem opon. Obrócił się całkowicie by móc zobaczyć ją w całej okazałości. Parę siniaków, zszyta rana głowy.
- Chyba.. J-ja.. się.. - nagle jego jąkanie przerwał klakson. Chłopak znów odwrócił się i odpalił auto.
- Muszę coś załatwić.
- Gdzie mam jechać ? - zapytał bez sprzeciwu.
- Sama. - powiedziała stanowczo.
- Jak to sama ?! - uniósł głos.
- Harry, to że się z tobą przespałam nie zobowiązuje Cię by mnie kontrolować.
- Nie kontroluj Cię.
- Odpuść, zapomnij, jestem kolejną z wielu. Zawieź mnie do miasta, dalej sama sobie poradzę.
Nie odezwał się już, tylko dodał gazu i ruszył wskazanym kierunku. Nie mógł się skupić, ręce mu się trzęsły, a myślami był przy wczorajszej nocy.  
Był już późny wieczór, gdy dojechali na miejsce.
- Harry, tu nasze drogi się rozchodzą. Chciałam Ci podziękować z całego serca, za wszystko. Pożegnaj Beth ode mnie. 
- Nie możesz. - patrzył wciąż przed siebie. Nie mógł popatrzyć na dziewczynę, której oddane jest w stu procentach jego serce. 
- Muszę. Nie ma tu dla mnie miejsca. - dziewczyna chciała wyjść ale drzwi w tym samym momencie się zamknęły - otwórz! - nadal patrzył wprost na pustą ulicę - Styles! Otwórz te cholerne drzwi! - krzyknęła
- Gdzie idziesz? Gdzie się zatrzymasz? Co się będzie z tobą dziać?
- Harry... martw się o siebie. Ja sobie poradzę. - drzwi nadal były zamknięte
- Pocałuj mnie. - odezwał się niemal szeptem.
- Co ? - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Pocałuj mnie kurwa ten ostatni jebany raz! - w końcu spojrzał na nią. Gdy się spotkały ich oczy, zamilkła. Jego oczy całe załzawione, warga lekko drżąca.. Nachyliła się i ostatni musnęła jego usta. Wszystko w niej do niego przyciągało. Musiała, chciała, pragnęła. Pocałować go ostatni raz.
Drzwi się w końcu otworzyły, a dziewczyna zwinnie wyszła z niskiego auta. Zaczęła iść wzdłuż ciemnej uliczki.
Obejrzała się za siebie, nadal tam stał. Obserwował każdy jej ruch. 
Skręciła w jeszcze ciemniejszą uliczkę.
W pod świadomości się cieszyła, że bez wielkiego trudu znalazła ten klub.
Wskazany przez brata, chłopaka którego zabiła z zimną krwią. Tego samego, który zabił jej siostrę. 
Pchnęła ciężkie metalowe drzwi i ku jej zaskoczeniu klub chociaż tak późnej pory był pusty. Weszła w głąb, jednak nie była sama. Przy barze, tyłem do niej siedział skulony mężczyzna. 
Przełknęła głośno ślinę ze strachu. Nagle cała odwaga z niej wyparowała. Drzwi za nią się zatrzasnęły z głośnym hukiem.
- Witam Cię Adelajdo. Gotowa na śmierć? 


________________________________________________________________

Przepraszam za:
1. Za ten rozdział co jest do dupy. Tak jak inne.
2. Za to iż musieliście tyle czekać.
3. Za to że te opowiadanie jest tak pokręcone i nie trzyma się kupy.
4. Za krótki rozdział.
5. Za to że was na każdym kroku was rozczarowuje.
6. Za wiele innych rzeczy.


Straciłam wenę. Wiem co mam pisać, ale nie wiem jak. Dużo nauki, jedynek itp.
No nie wyrabiam. Myślę by usunąć to opowiadanie. Jest bezsensu i pokręcone, to nie tak miało być. ;c 

Pozdrawiam i chce was powiadomić że myślę by usunąć te opowiadanie. 
Napiszę coś innego lepszego. Nie no muszę doprowadzić do końca. Muszę ! 
Nawet jakbym miała to pisać miesiąc. :D

Nooo ten tego :D
 BAYU BAYU, Tęsknie kociaki :*
Iiii... Zapraszam na 3 sezon mojego także pokręconego opowiadania Come to me:

heart-on-fire-fanfaction.blogspot.com


I

czwartek, 22 maja 2014

16.

- Powiedz mi - zażądała brunetka z założonymi rękoma na piersi
- Co mam Ci powiedzieć ? - Harry po chwili wziął się za dalsze przygotowanie śniadania
- O co chodzi z Paulin. Myślisz że głucha jestem albo głupia?!- dziewczyna podeszła bliżej bruneta, wściekłość w jej krwi buzowała
- Nic. Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - odparł obojętnie obracając się i włączając piec
- W porządku. - Adel ruszyła do holu by ubrać buty
- Co ty robisz ? 
- Wychodzę nie widzisz ?! - oburzona zakładała swojego buta na prawą nogę o mało się nie wywracając.
- Nigdzie kurwa nie idziesz! - wyrwał jej adidasa z ręki rzucając nim na koniec korytarza
- Ogarnij się! Nie będziesz mi rozkazywał! - zaczęła biegnąć po buta, a za nią Harry.
- Puść mnie! - Styles przerzucił dziewczyne przez ramię i zaczął iść zadowolony krokiem w stronę pokoju. Adel zaczęła się rzucać, kopać i wyzywać chłopaka, ale to na nic. Kompletnie ją ignorował.
- Proszę Cię puść mnie... - zaczęła szlochać, a zielonooki zmartwiony stanem Adelajdy postawił ją na panele w swoim pokoju
- Nie płacz... - starł swoją ręką jej łzy z policzków
- A co mam robić. Nic już nie mogę ! Myślałam że mogę Ci zaufać.. - próbowała go wziąć na litość
- Tak bardzo chcę Ci powiedzieć, ale nie mogę... - wypuścił ciężko powietrze i tym razem zwinnym ruchem przyciągnął ją do siebie, by stykali się ciałami
- Podobam Ci się ? - zaczęła całować go po szyi, a Harry był w siódmy niebie
- Nawet nie wiesz jak bardzo.. - wymruczał 
- Przykro mi - oderwała od niego swoje usta i jednym ruchem obaliła go na podłogę.. ruchem nie zawodnym dla słabej dziewczyny " kopniak w kroczę "
- Kurwa! - Adelajda usłyszała że chłopak próbuje wstać i zatrzymać ją. Wybiegła z mieszkania, po chwili była już na drugim piętrze, biegła jakby od tego zależało jej życie. Miała dwa cele. Pierwszy pomóc Paulin, drugi pojechać do wskazanego klubu. To dziś, dziś miała się w nim spotkać z nim... 
Wybiegła z budynku, kierując się na przystanek. 
Spojrzała jeszcze w okna. 
- KURWA! - dziewczyna zaczęła biegnąć z powrotem, nie mogła go zostawić na śmierć. Biegła, ze łzami w oczach.
Była już na tym piętrze a z pod drzwi zaczął wydostawać się gęsty szary dym. Bez zawahania wbiegła do mieszkania.
- HARRY! - wołała szukając w pokoju, łazience... Nie mogła go znaleźć. W pewnym momencie usłyszała głośne kaszlenie. - Harry... - Rzuciła się w stronę kuchni. Zastała go tam, próbował ugasić płonące szafki i kuchenkę.
- Zostaw to... - sama zaczęła się dusić
- Muszę to ugasić ! - krzyknął wymachując ręcznikiem
- Kurwa, zaraz kuchenka wybuchnie ! - dziewczyna chwyciła chłopaka za rękę, splatając ręce. Harry stanął tam wpatrując się z szeroko otwartymi oczami. Podszedł do niej i pewnym ruchem pocałował ją. 

_________________________________________
WIEM, WIEM, WIEM... 
Za dużo pożarów no ale musiałam. 
Świetnie, nie ma to jak wywołać pożaru robiąc jajecznice + ja :D


Proszę o komentarze, opinie i co byście chcieli w dalszych rozdziałach. Na pewno wykorzystam coś :D 


KOCHAM WAS ! - RORY ♥

sobota, 17 maja 2014

15.

Siedziała na parapecie i patrzyła na szare ulice, szare bloki, a nawet szarych ludzi. Po jej policzkach spływały słone łzy. Nie mogła się otrząsnąć. Chciała w tym momencie uciec, uciec jak najdalej. Usłyszała jak ktoś się skrada za nią, lecz mimo to nie obróciła się by sprawdzić kto. Doskonale wiedziała kto to mógł być. Poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu, która miała jej chyba dodać otuchy.


- Nie płacz - szepnął swoim ochrypniętym głosem - proszę, nie płacz - nawet nie wiem co mną kierowało, gdyż po chwili byłam w ramionach Stylesa, wypłakując się w jego tors. Jego ręce błądziły po moich plecach, delikatnie je głaszcząc
- To wszystko moja wina - wydusiłam z siebie
- To nie jest twoja wina ! 
- Widziałeś ją. Widziałeś jak leżała tam poparzona. Nie wiem co sobie zrobię jeśli nie przeżyje - Harry jeszcze mocniej mnie przytulił
- Nie mów tak, proszę...
W pokoju nie było słychać nic oprócz mojego szlochu. Przed oczami nadal miałam liścik, którym Zayn wymachuje mi wściekły przed oczami. Krzycząc że mnie nienawidzi i żebym znikła z ich życia. W tym momencie pomyślałam sobie że już nie długo. Już nie długo zniknę z powierzchni świata.

~*~

Przez szybę wpadają kąśliwe promienie słońca. Połykają mnie. Zabierają mi przejrzystość źrenic. Wstaję z bólem głowy, potykając się o wszystko. Wszystko leży na podłodze. Wszystko. W stercie naszych ubrań szukam swoich, po czym je odnajduje i zbieram. Harry nadal smacznie śpi. 
Potrzebuje gorącej kąpieli. Kieruje się do wyłożonej białymi płytkami łazienki, przeklinając pod nosem że Styles nie ma wanny, tylko prysznic. Ściągam dół bielizny, gdyż tylko to mam na sobie i weszłam do kabiny. Odnajduje kurek z czerwonym znaczkiem. Odkręcając go momentalnie jestem oblana gorącą wodą, a moja skórka się zaczerwienia. 
Stoję kilka minut rozmyślając jak z mojego wyżalania się jaki ten świat jest okropny, wylądowałam z nim w łóżku. No kurwa jak? 
To wszystko wina tego czerwonego winacza. Tak Adel, zwalaj winę na alkohol...



Harry



Moja komórka zaczęła wydawać z siebie nieznośną melodyjkę, budząc mnie przy tym. Jeśli dobrze pamiętam na pustym miejscu koło mnie powinna leżeć Adel. Gdzie ona do cholery jest ? 
Zerwałem się z łóżka ubierając bokserki, które leżały obok. 
Odrzuciłem połączenie, po czym zacząłem jej szukać po całym mieszkaniu. Mam nadzieje że nigdzie nie wyszła. Lecz była też i taka opcja gdyż jej ubrań nie było. Kiedy wszedłem na długi korytarz w moim mieszkaniu, do moich uszu dopłynął dźwięk włączonej wody. Odetchnąłem z ulgą uświadamiając sobie że bierze prysznic. Ta noc była inna. Była wyjątkowa?
Poczułem się inaczej niż z innymi dziewczynami na jedną noc. Poczułem się szczęśliwy. 
Wróciłem do sypiali by zabrać komórkę, po czym poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z szafki dużą zieloną miskę, a z lodówki jajka. Po drodze wziąłem parę innych przedmiotów i produktów potrzebne do zrobienia jajecznicy. Gdy mieszałem jajka, chwyciłem za komórkę, wybierając numer, który próbował się do mnie dodzwonić. Po trzech sygnałach odebrał.
- Czego ? - zacząłem niezbyt miło
- Może trochę milej ?! Uważaj na słowa. Jest z tobą ? 
- Zayn, chyba znasz odpowiedź. 
- Dobra, trzymaj ją z daleka od mojej matki... 
- Nie jestem pierdoloną niańką - przerwałem mu - nie wystarczając, że biorę te całe bagno z Paulin ?! 
- Stary, chyba jesteś mi coś dłużny. 
- Byłem. - poprawiłem Mailka - teraz to ty jesteś mi coś dłużny...
- Proszę Cię nie denerwuj mnie. Uratowałem Ci dupę, jeśli nie ja to byś siedział! - wrzasnął do komórki
- Jeśli nie ja, twoja blond dziunia już dawno Cię rzuciła. Stary weź się za siebie. - zerwałem połączenie. Zaprzestałem mieszania jajek, gdy zauważyłem Adel w drzwiach. Wypuściłem Ciężko powietrze, błagając kolejny raz dziś by nie słyszała rozmowy mojej i Zayna.

__________________________________________________________
Łaaaa. . .
Znów jestem. Postanowiłam doprowadzić to do końca.
Przepraszam że jest to do dupy! 
Starałam się. xddd
Dziękuje że jesteście! 
Jeśli nie wy, nigdy bym tu nie wróciłam :)
Proszę o komentarze, które są bardzoooo ważne dla mnie. Strasznie mnie motywują ! ♥

Jeśli chcesz o coś zapytać, albo po prostu popisać ze mną cz coś tooo : http://ask.fm/rory_styles

Ps. Jeśli jest tu ktoś kto chciałby być informowany o nowych rozdziałach zaraz po dodaniu. Proszę pisać na dole w komentarzach ! :) 
Nie ma problemu czy to :
Twitter
Facebook
Ask
GG
E-mail :)


Wszystko dla was! :) 
Bo dzięki wam nadal tu jestem ! ♥

Kocham was ! Rory ;)

niedziela, 4 maja 2014

14.

PROSZĘ O KOMENTARZE ! :) 
Waham się czy nie zawiesić tego bloga tak samo jak "Come to me!". Ale spokojnie, jestem tu dla was i to WY. Tak, właśnie Wy macie ostatnie zdanie. :)
Dziękuje za UWAGĘ i do czytania szybciutko! ♥ 


PS. Polecam wam muzyke, przy której pisałam i dobrze się czytam. WŁĄCZCIE TO JEŚLI CHCECIE SIĘ POCZUĆ JAK JA :)





Pożegnałam się z Paulin mocno tuląc, rozgrzane ciało nastolatki do siebie i szepcząc że wszystko będzie w porządku. Po czym razem z Perrie zaczęłyśmy biegnąć w stronę windy. 
- Chodź tędy będzie szybciej ! - krzyknęła zdyszana blondynka i otworzyła przede mną drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Okazało się że są to schody ewakuacyjne. Biegłyśmy naprawdę szybko i zanim się obejrzałam dotarłyśmy na parter. Mam bardzo złe przeczucia. Naprawdę nie wiem co się do cholery mogło stać i to mnie najbardziej zabija mnie od środka, ta nie wiedza.
- Powiesz mi co się dzieje ? - chwyciłam dziewczyne za ramie zatrzymując ją w miejscu.
- Zayn kazał mi Cię znaleźć, bał się że jesteś w środku domu.
- A czemu bał się? - spytałam zdezorientowana
- Wybuchł pożar, nie wiadomo co go spowodowało, albo kto.
- To straszne, nikomu nic nie jest ? 
- Jedynie Beth jest w szpitalu. Była wtedy w domu. Musimy szybko iść. - o nie, nie, nie... Tylko nie ona. Mam w sobie wielką nadzieje że nic się jej nie stało. Nie wiem co bym zrobiła jakby to by było coś poważnego, niż tylko zatrucie dymem. Ale jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Przecież miała przyjechać dopiero za kilka dni, więc czemu znajdowała się w tym cholernym domu dziś?!


~*~

Jak najszybciej dojechaliśmy autem blondynki do miejskiego szpitala, tego samego co z niego dziś wyszłam. Aż nie dobrze mi się robiło na sam widok. 
- Ja jadę zaparkować, a ty idź na izbę przyjęć. Powinni tam jeszcze być. - oznajmiła mi zmartwiona nastolatka.

 Czym prędzej opuściłam ciepły samochód i zaczęłam biegnąć w stronę drzwi, które automatycznie się rozsunęły przed moim nosem.
Do moich nozdrzy napłynął zapach szpitala, przez który na mojej twarzy pojawił się grymas.
Rozejrzałam się po holu, by zorientować się gdzie aktualnie się znajduje. Spojrzałam na tabliczki nad kolejnymi drzwiami, po czym skierowałam się do drzwi z napisem: " IZBA PRZYJĘĆ" i mocno pchnęłam je do przodu. Oczywiście za dużo siły włożyłam w te otwieranie ponieważ odbiły się mocno od ściany, ta adrenalina.. 
Wszystkie oczy były skierowane w moją stronę, lecz je zignorowałam.. Przynajmniej się starałam ... 
Podbiegłam do recepcji, którą obsługiwała starsza pielęgniarka z ciepłym uśmiechem.
- Tak, słońce? - odezwała się spokojnie. Miała tą nutę w swoim głosie, która koiła wszystkie moje nerwy.
- Przywieźli dziś do was moją mamę. Mogła by mi pani powiedzieć gdzie ona się znajduje ? - skłamałam, nie lubię kłamać ale musiałam.
- Możesz mi podać jej imię i nazwisko ? Zaraz ją znajdziemy. Spokojnie skarbie.
- Beth Malik. - odwzajemniłam jej uśmiech.
- Beth ? Hmm.. - wystukała coś na klawiaturze i spojrzała na mnie - Betahany Malik ? 
- Tak! - potwierdziłam, a może wrzasnęłam?
- Słońce, musisz kierować się na pierwsze piętro. - pokierowała mnie, można było w jej głosie teraz wyczuć że było jej szkoda mnie.
- Co się znajduje na pierwszym piętrze? - kobieta zbladła.
- Oiom, słońce. - uśmiechnęła się smutno, a w moich oczach zawitały łzy. Zaczęłam znów biegnąć w stronę schodów. 

"Proszę Cię Boże, błagam by było wszystko dobrze. Nie zabieraj mi kolejnej osoby. Proszę. " - modliłam się w myślach. Zostały mi ostatnie parę schodków, a z oczy wymknęły się słone łzy. Naprawdę mam złe przeczucie, takie same jak tego dnia wahałam się czy wejść w tą uliczkę z Alison, czy po prostu zawrócić...
Na ostatni schodku poślizgnęła się, zjeżdżając w dół i nabawiając się siniaków. Klęknęła na zimnych schodach, podpierając się ręką, która mocno mnie bolała. Wzięła głęboki wdech i powiedziała sama do siebie.
- Adel, dasz radę. - wstałam.